niedziela, 19 października 2014

Back to 4th of October. BUNGEE

Dwa lata temu skakałam po raz pierwszy. Stojąc na krawędzi platformy modliłam się żeby już było po wszystkim. Ze strachu kręciło mi się w głowie. Chciałam zawrócić. Ale powrotu nie było.

- One, two, three, bungeeeeeeeeeeee! - usłyszałam

Skoczyłam!!!
I czas jakby się zatrzymał w tej sekundzie. Do dziś pamiętam to uczucie. To bezwładne spadanie, bezsilność, dyskomfort, a potem ulgę, ze już po wszystkim, przechodzącą w dumę, ze się udało, a potem w dziką radość. Mieszanka adrenaliny i endorfin była tak silna, ze przez dwa tygodnie odczuwałam tego efekty.
Arek i Barry też skakali. I tak samo odczuwali efekty skoku. Tego się nie da opisać. W mózgu zachodzą takie reakcje, na które człowiek nie jest przygotowany. 

I teraz, 4 października, tym razem w nocy, stanęłam znów na tej samej platformie. Fakt, ze robiłam to drugi raz wcale nie ułatwił sprawy. Strach był ogromny. I chęć odwrotu taka sama. Pomagała jednak ograniczona widoczność. To był skok w totalną ciemność...

I wszystko stało się tak szybko... kilka minut później znów stałam na moście - zadowolona z siebie i szczęśliwa ze już po wszystkim..








I powrót do roku 2012:






























Filmik z pierwszego skoku znajduje się tutaj. Wtedy miałam kamerę podczepioną do nogi, więc filmik nie oddaje całego klimatu niestety..

Filmik z drugiego skoku znajdziecie tutaj :)

środa, 15 października 2014

Loch Muick

W zeszłym miesiącu wybraliśmy się na wycieczkę do Loch Muick (80 km za Aberdeen). Piękne miejsce, gdzie można się wyciszyć i zrelaksować. Poszliśmy na długi spacer wzdłuż jeziora. Liczyliśmy na to, ze zobaczymy jelenie, ale nie mieliśmy tyle szczęścia.
 
 (Zdjęcia Arka)

































Pies Pauli i Pawła się wybiegał, a my wszyscy "naładowaliśmy baterie" przed kolejnym poniedziałkiem.





























"Samotne" drzewo







niedziela, 28 września 2014

Króweczki

Któregoś dnia wypatrzyłam z okna krowy. Nie często odwiedzają pobliską polanę, więc postanowiłam złożyć im wizytę ;) Na początku patrzyły na mnie niepewnie, z czasem zaczęły podchodzić bliżej. Gdy wyciągnęłam rękę niektóre odważyły się mnie polizać - haha, co za szorstkość, a do tego ile śliny! :) Posiedziałam, pogadałam, pośpiewałam i poszłam....

<Fotki zrobione przez Arka>






A tu krówki w akcji :) <zdjęcie z telefonu>


 

niedziela, 14 września 2014

Druga wyprawa do Bangour Village Hospital

Naszą pierwszą (nieudaną) wyprawę do Bangour Village Hospital opisałam tutaj.
Trochę inną ekipą niż ostatnio dotarliśmy na miejsce. Była 6 rano. Zaczynało się rozjaśniać, więc nie czuło się już tego dreszczyku. Do budynków nie było niestety dostępu, większość okien zabite dechami, ale i tak się cieszę ,ze chociaż częściowo mogliśmy poznać to miejsce.














































Ten sam sklep około 100 lat temu:

http://www.dailymail.co.uk/news/article-2637580/Inside-abandoned-asylum-housed-patients-100-years.html























Nasza ekipa. Kto by pomyślał, ze dwa miesiące temu nawet nie znaliśmy się z tymi ludźmi :)




























Udało nam się zajrzeć przez okno do jednego z budynków:

















Kościół:



Biblioteka:























Pawilon od krykieta:
























Przed budynkiem (podczas Pierwszej Wojny Światowej)

http://www.edinburghs-war.ed.ac.uk/war-hospitals/bangour-village-hospital















Mimo wszystkich ograniczeń uważam ze warto było odwiedzić to miejsce. Miejsce, które kiedyś tętniło życiem, w którym zapisała się część historii...
Będąc tam, patrząc na te budynki człowiek uświadamia sobie jak czas szybko upływa. Dziś  jesteśmy, jutro nas nie ma. Zostaje tylko kilka odrapanych ścian i stare fotografie, które przypominają następnym pokoleniom, ze ktoś tam kiedyś żył... 

czwartek, 11 września 2014

Łyżwy - drugie podejście

Dziś byłam na łyżwach z Pauliną. Czułam się nieco pewniej niż ostatnim razem. Upadłam TYLKO raz :)



Tak więc postępy są, a będzie jeszcze lepiej. A jak już nauczę się jeździć to zacznę grać w hokeja na lodzie :D:D Albo zapiszę się na lekcje pływania..       

niedziela, 7 września 2014

Łyżwy - mój "pierwszy raz" :)

Wczoraj razem z Arkiem, Pauliną i Bartkiem poszliśmy na lodowisko. Pierwszy raz w życiu założyłam łyżwy. Przez pierwsze pół godziny bałam się oderwać od ścianki, posuwałam się do przodu w żółwim tempie. Potem zaczęłam się powoli przełamywać, troszkę przyśpieszyłam i odjechałam kawałek od ścianki. Jeździłam niezdarnie, co chwilę traciłam równowagę.
W ciągu dwóch godzin zaliczyłam 6 upadków :D Troszkę się poobijałam, ale mimo wszystko dobrze się bawiłam. Nie zniechęciłam się, a wręcz przeciwnie - chcę tam wrócić i udowodnić samej sobie, ze mogę więcej.
Na koniec wczorajszej "zabawy" wygłupiałyśmy się trochę z Pauliną. Arek uwiecznił ten moment telefonem :)




Poszłam troszkę na łatwiznę czepiając się Pauliny :P     

niedziela, 31 sierpnia 2014

Uroki Aberdeen

Niedziela. Wybraliśmy się do miasta. Mimo, ze mieszkam tu od ośmiu lat i Aberdeen przestało robić na mnie większe wrażenie, nadal lubię czasem się zatrzymać i przyglądać niektórym miejscom.

Dzisiejszy dzień był wyjątkowo przyjemny i słoneczny. Chodziliśmy uliczkami centrum, zaszliśmy na stary cmentarz, widzieliśmy grupę Szkotów, którzy grali na rożnych instrumentach i udało nam się trafić na International Market.

Jednak największą atrakcją dzisiejszego dnia było zwykłe karmienie gołębi, które bez oporów siadały mi na rękach :):)         

 (zdjęcia Arka)